O mnie

Moje zdjęcie
tutaj moje pasje...biżuteria, fotografia, kwiaty...ot i tyle

wtorek, 21 lutego 2012

ding-dong...

O tak! Od wczoraj jestem wspaniale wyciszona i zrelaksowana. Wczorajsza joga z końcowym relaksem przy dźwiękach mis tybetańskich uzdrowiła chyba mój umysł a nawet powiedziałabym i ciało. Jak tylko wróciłam do domu zaczęłam szukać informacji o tych misach a nawet napadła mnie ochota, żeby sobie z dwie takie kupić do domu:). 
Misy na nowo zostały odkryte pod koniec lat 60-tych przez masowo odwiedzających Tybet hipisów. W wyobraźni ludzi wschodu człowiek powstał z dźwięku więc jest dźwiękiem. A misy tybetańskie wydają wszystkie dźwięki  jakie potrzebuje nasze ciało. Myślę, że taka naturalna metoda leczenia jest o wiele lepsza niż nie jeden lek na wiele chorób. Jak się dorobię takich misek to zapraszam na leczenie:). Trochę musiałabym  nazbierać kasy, bo miski tanie nie są, ale skoro pojechałam dzisiaj naturą to i bransoletki naturalnych kolorów pokażę:).
źródło: http://www.jogagongu.pl






3 komentarze:

  1. Widzę, że robisz takie rzemykowe bransoletki jak lubię :) Gdzie kopiłaś ten gruby, prostokątny rzemień?

    OdpowiedzUsuń
  2. no właśnie już kilka osób mnie o to pytało z tego co pamiętam w Skarbach Natury chyba:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie się tutaj też spodobało więc zostawiam swój ślad :)))
    Bransoletki super- takie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń